Wiosną 2012 roku Visit Norway zorganizowała konkurs dla blogerów pod nazwą „Łowca przygód”. Konkurs był skierowany do osób lubiących aktywnie spędzać czas w trakcie podróży, którzy swoje wyprawy dokumentują w internecie.
Prawie 100 blogerów, wśród których byli rowerzyści, nurkowie, żeglarze i kajakarze, lotnicy, fani motoryzacji, wędkarze, speleolodzy, wspinacze, trekkerzy walczyło o nagrodę główną – 10 000 zł na realizację swoich marzeń podróżniczych w Norwegii. Zwycięzcą został Bartek Sobczak, którego zgłoszenie uzyskało najwięcej głosów internautów.
Z nagrodą główną była związana także realizacja wideo w trakcie podróży. W dniach od 7-15 sierpnia 2012 roku Bartek i jego dziewczyna Natalia wyruszyli w swoją wymarzoną podróż po Norwegii. Bartek i Natalia to młodzi ale doświadczeni podróżnicy, których ciekawią ludzie i piękne miejsca, często trudno dostępne ale tym bardziej warte wysiłku. Norweską przygodę rozpoczęli od regionu fiordów, w mieście nazywanym bramą do fiordów zachodnich – Bergen, którego panorama widziana ze wzgórza Fløyen ich zachwyciła i dała przedsmak dalszym widokom. Ich plan wyjazdu do Norwegii był plan złożony z wielu aktywności. Natalia z Bartkiem chcieli poznawać Norwegię na rowerze, w czasie górskich wycieczek, nurkowania, pływania po norweskich wodach.
Pierwsza dawka adrenaliny spotkała ich w czasie raftingu na rwącej rzece Strandaelva – najpierw skok do zimnej i wartkiej wody, adaptacja do temperatury i spływ na pontonie pod doświadczonym okiem przewodników z Voss Rafting Centre ( http://www.vossrafting.no). Wysuszeni i posileni zdążyli do Flåm, gdzie wsiedli do historycznej kolejki Flåmsbana, którą zalicza się do najbardziej spektakularnych atrakcji turystycznych Norwegii. Budowa tej linii kolejowej, która na odcinku 20 km pokonuje różnicę wzniesień 850 metrów, a najbardziej strome miejsce na trasie ma nachylenie 55% rozpoczęła się w latach 20. XX wieku. Tunele zakręcają zwykle pod kątem stu stopni, dzięki temu widoki można podziwiać raz z jednej, raz z drugiej strony, a jest co podziwiać: wąwozy, wodospady, rwące rzeki i piękne zbocza gór (http://www.visitflam.com). Stacja końcowa kolejki znajduje się w Myrdal, to miejscowość leżąca na trasie jednej z najbardziej malowniczych i znanych tras rowerowych Rallarvegen. Właśnie fragmentem tej trasy mieli zjechać Bartek i Natalia. Rowery wjechały z nimi kolejką (samodzielny wjazd na górę to morderczy wysiłek zajmujący cały dzień), szybkie dopasowanie siodełek i hamulców i szaleńcza jazda w dół z pokonaniem 17 serpentyn i powtórkami na ujęcia filmowe. To był intensywny dzień, więc niespodzianka, która czekała na bohaterów w postaci wspaniałego norweskiego stołu pełnego ryb i owoców morza szalenie ucieszyła wszystkich, za co należą się podziękowania dla szalenie gościnnego regionu Flåm.
Kolejny dzień był wyprawą na lodowiec Jostedalsbreen, o tyle niezwykłą, że dotarli do niego przez jezioro lodowcowe Stygvatnett na kajakach, pod doświadczonym okiem sympatycznego przewodnika Carlosa Caballero. Carlos jest Argentyńczykiem z pochodzenia, miłości do gór nauczyła go rodzima Patagonia, od pięciu lat w sezonie letnim pracuje w bazie firmy Icetroll (www.icetroll.no). Przeprawa do jęzora lodowcowego wymagała najpierw nawigacji pomiędzy pięknymi ale niebezpiecznymi górami lodowymi. Pobyt na lodowcu zrobił na Bartku i Natalii ogromne wrażenie, szczególnie głębokie na kilkadziesiąt metrów szczeliny lodowcowe.
Wśród marzeń Bartka i Natalii było także zdobycie najwyższego szczytu gór Jotunheimen, Galdhopiggen (2469 m npm). Szczyt blogerzy zdobywali od strony lodowca Styggebreen, takie wejście musi się odbywać pod okiem doświadczonych przewodników. Możliwe jest także dłuższe podejście od strony schroniska Spiterstulen, które można zrealizować samodzielnie, jednak w tym roku nawet w niższych partiach gór było sporo śniegu, więc wyprawa z przewodnikiem na pewno jest rozsądniejszym wyjściem i podnosi stopień bezpieczeństwa. Jotunheimen to może nie najwyższe ale jednak wymagające góry, w których szczególną uwagę trzeba zwracać na duże, ruchome, pokryte częsciowo śniegiem kamienie. Ich przewodnikiem na szczyt był Kjell Nyøygard, osoba, która od 25 lat, przez całe swoje życie zawodowe jest związana z górami Jotunheimen i Breheimen jako przewodnik górski i pasterz reniferów. Strony powiązane: http://aktivilom.no/, http://jotunheimenglacierguides.com/, blog Kjlella http://fjellforer.blogspot.com
Wyprawa Bartka i Natalii była podzielona na dwa etapy: środkowo-zachodnia Norwegia i prawdziwa Północ – leżące za kołem podbiegunowym archipelagi Vesterålen i Lofoty. Transport lotniczy jest w Norwegii bardzo rozbudowany, przy takim ukształtowaniu terenu to nie dziwi. Bohaterowie polecieli lotem z Oslo do Harstad Narvik, skąd wynajętymi samochodami udali się do Andenes, miasta znanego z rejsów, na których obserwuje się wieloroby. Zobaczenie największego ssaka w jego naturalnym środowisku było jednym z marzeń Bartka i Natalii. W Andenes ma siedzibę firma Whalesafari Andenes (www.whalesafari.no), w której pracują biolodzy i oceanografowie, sam rejs jest poprzedzony wykładem na temat zwyczajów i środowiska naturalnego tych ssaków morskich. Rejs daje gwarancję zobaczenia waleni, ponieważ statek jest wyposażonych w aparaturę echolokacyjną i jeśli tylko jakiś wieloryb pływa wzdłuż szelfu to kapitan statku obsługujący aparaturę na pewno go odnajdzie. Samo miasteczko Andenes ma niesamowity, filmowy wręcz klimat, otoczone morzem, latarniami morskimi sprawia wrażenie opuszczonego (wiele domów faktycznie jest pustych) i tajemniczego.
Return to contents
Ostatni etap podróży stanowiły Lofoty – magiczne wyspy położone 300 km za kołem podbiegunowym, które często nazywa się „Norwegią w pigułce”, bo jest tutaj wszystko co dla tego kraju charakterystyczne: strome zbocza gór, poprzecinane morzem, które wcina się w skaliste wyspy tworząc fiordy, a poszarpana linia brzegowa jest połączona malowniczymi mostami drogi E10. To miejsce zapiera dech w piersiach i sprawia, że prawie każdy nowo przybyły – mało kto jest na to odporny – ulega „wirusowi Lofotów”. I jeśli uległ to będzie w to miejsce wracał. Piękna pogoda pozwoliła globtroterom na maksymalne wykorzystanie długiego jeszcze dnia (ciemno, choć niezupełnie zaczynało się robić w okolicach północy). Na rowerach dotarli do ostatniej miejscowości archipelagu Å, wspięli się do źródeł wodospadu w Sørvågen, podziwiali piękne panoramiczne widoki ze wzgórz Reinebringen i Ballstadheia i nurkowali w otwartym morzu.
Na nurkowanie Bartek czekał najbardziej i się nie rozczarował. Wyruszyli z bazy nurkowej w Ballstad, ich przewodnikiem był Daniel, Słowak z pochodzenia prowadzący wraz żoną Adą, Polką, bazę nurkową http://www.lofoten-incentive.com. Nurkowali w grubych, mokrych piankach, gdyż woda w Morzu Norweskim ma najwyżej 13 stopni. Pontonem dopłynęli na otwarte morze, gdzie czekało na nich tarasowe zejście w dół. Flora i fauna na tej szerokości geograficznej jest zdecydowanie inna niż w ciepłych morzach, to nie znaczy, że uboższa, przeciwnie. Można tu zobaczyć ogromne okazy ryb: czarniaki, ogromne dorsze, żabnice, wielkie kraby, a dodatkowo niedaleko bazy w Ballstad żerowisko mają śledzie, które są przysmakiem orek, stąd i te drapieżne ssaki morskie pojawiają się w okolicy.
Choć pobyt na Lofotach trwał zaledwie trzy dni to dzięki wspaniałej, słonecznej pogodzie i pomocy Agaty i Erwina, Polaków osiadłych od kilkunastu lat na Lofotach i prowadzących tam bazą noclegową i ośrodek incentive był to bardzo intensywnie zaplanowany czas. Sama baza noclegowa zasługuje na odrębne opisanie: są to charakterystyczne, kojarzące się z Lofotami czerwone domki rorbuer, czyli tradycyjne domy rybaków, zaadoptowane wewnątrz na potrzeby turystów http://www.rorbuer.no/pl. Oprócz rowerów i górskich spacerów Erwin z Agatą zorganizowali parze podróżników wyprawę kajakową po malowniczym Reinefjordzie. Towarzyszył im przewodnik Sandro, Norweg wyglądający jak Włoch (jego tata jest Włochem z pochodzenia), który kocha norweską naturę i niespiesznie, ekologiczne życie.
Nawet jeśli Reinefjord i widoki z gór zapierały dech w piersiach, to jeszcze na koniec pobytu gospodarze zabrali wszystkich motorówkami i żaglówką do miejsca dla wtajemniczonych – przepięknej plaży Bunes, przy osadzie Vinstad, na którą można trafić tylko po przepłynięciu Reinefjordem i przejściu przez przesmyk górski. I to była przysłowiowa wisienka na torcie. Widok jaki roztoczył po przejściu przez dolinę dosłownie wszystkich zamurował: morze wcinające się w ląd i tworzące piękną, piaszczystą zatokę, otoczoną z dwóch stron strzelistymi szczytami a na horyzoncie wielkie, pomarańczowe słońce. Cisza, spokój i magia. I chrzest na „lofociarza”, bo taką niespodzianką przygotowali jeszcze podróżnikom gospodarze, po wypiciu tranu i przegryzieniu suszonym sztokfisza kąpiel w mającej około 7 stopni wodzie w oceanie. To jest to!
Całą wyprawę młodzi blogerzy uznali za swoje norweskie spełnienie marzeń, a wyjazd jako najbardziej intensywny z ich wszystkich wyjazdów, obfitujący w zdarzenia, piękne krajobrazy i ciekawych ludzi, których udało im się poznać.
To, co zwycięzcy konkursu przeżyli będziecie mogli zobaczyć w filmie „Łowcy przygód”, którego premiera odbędzie się w trakcie Festiwalu Norweskiego 20 października 2012 r. w Warszawie www.festiwalnorweski.pl. Teraz zapraszamy do obejrzenia teasera (okienko z filmem).