Hvor er bilen din? – zapytamy, gdy będziemy się chcieli dowiedzieć, gdzie jest samochód naszego rozmówcy. Ale jeśli nieopatrznie dodamy do słowa samochód drugą literę ‘l’ i zamiast tego zapytamy Hvor er billen din? – Norweg może być skonsternowany, bo zapewne nie będzie mógł odnaleźć w pamięci, kiedy wspominał ci o tym, że założył hodowlę chrząszczy. Wydawać by się mogło, że problem dotyczy tylko formy pisanej, ale nic bardziej mylnego. Sekret tkwi w akcencie – jeśli chcemy zapytać o samochód, sylabę bi wymówimy długo. A jeśli jednak faktycznie nasz znajomy polubił insekty - wtedy sylaba bil musi być krótka.
Pilnować powinniśmy się zwłaszcza w Urzędzie Celnym, bo chyba żaden urzędnik nie będzie szczególnie rad, gdy dowie się, że jego praca to nic innego, jak zwykły nonsens. Toll to z norweskiego cło, ale także nazwa norweskiego Urzędu Celnego. Jedną z najczęściej popełnianych pomyłek językowych przez osoby, które zaczynają swoją przygodę z językiem norweskim, jest wymiana ‘o’ na ‘u’ i odwrotnie – nic zatem dziwnego, że łatwo zamienić nieopatrznie toll na tull, czyli po prostu nonsens, bzdurę. Lepiej jednak się tego wystrzegać, bo taki wybryk językowy może przedłużyć naszą wizytę u celnika!
Kłopotliwe ‘o’ i ‘u’ może nas wpędzić w jeszcze bardziej krępującą sytuację, bo ciężko będzie wyjaśnić rozmówcy, co mieliśmy na myśli, nazywając go sedesem. Słowo du to z norweskiego ‘ty’, natomiast do to miejsce, do którego udajemy się na stronę. Sytuację pogarsza fakt, że w tym wypadku oba te słowa wymawia się niemal identycznie i potrzebne będzie wyższe wtajemniczenie językowe, aby umieć perfekcyjnie zaznaczyć różnicę. Jakby jeszcze tego było mało, norweskie dø też będzie wymawiane podobnie. A co oznacza czasownik dø? Umierać. Jeśli poinformujemy rozmówcę, że musimy udać się do toalety, a on z przerażeniem w oczach zacznie nas przekonywać, że nie warto – wtedy możemy być pewni, że coś poszło nie tak.
Pułapki czyhają także na osoby, które dobrze posługują się językiem angielskim. Warto wystrzegać się nadużywania go w miejscu pracy i znajdować norweskie odpowiedniki słów, których chcemy użyć. W innym wypadku może się zdarzyć, że zupełnie nieświadomie nazwiemy szefa śmieciem. Bo boss wcale nie będzie oznaczał naszego przełożonego, tylko śmieci, odpady. Znacznie bezpieczniejszą opcją jest po prostu sjef.
Kolejną przestrogą dla osób mieszających norweski z angielskim jest słowo gift – z angielskiego prezent, z norweskiego… trucizna. Z takiego prezentu lepiej zrezygnować! Natomiast słowo gift użyte bez rodzajnika en oznacza stan cywilny – zamężna, żonaty. A podobno Norwegom brakuje poczucia humoru…
For et flott lys dere har! – powiemy z uznaniem, jeśli spodoba nam się oświetlenie w domu gospodarzy. Niestety, szczery komplement może zostać opacznie zrozumiany, jeśli pokusimy się o zamianę ‘y’ na ‘u’. Bo wtedy przekształcimy lys na lus. A lus nie jest czymś mile widzianym pod własnym dachem, bo oznacza po prostu wesz. Zamiast więc pochwalić warunki domowe gospodarzy – zachwycimy się nad robactwem… i prawdopodobnie nie otrzymamy już drugiego zaproszenia.
Uwaga też na słowo full! W zależności od kontekstu może być ono różnie rozumiane. Nie używajmy go jednak w podzięce za pyszny posiłek, bo mówiąc Jeg er full, przyznamy się do tego, że przyszliśmy w gościnę nie do końca trzeźwi. Znacznie bezpieczniej będzie zamienić full na mett – czyli syty.