Pod trawiastym dachem w Telemarku

Nasz dom był w typowym norweskim stylu, z dachem pokrytym trawą.

Gdzieś w prasie mignął widok Gaustatoppen, gdzieś w sieci zdjęcie Rjukan, jeszcze przy innej okazji – płaskowyż Hardangervidda. Skojarzenia: dzika przyroda, bój o ciężką wodę, coś z nartami. Często o wyborze wakacyjnego celu decydują impresje, detale. Tak było i w naszym przypadku.

Dlaczego Telemark?

To coś z nartami to oczywiście telemark – norweski wynalazek w skokach i zjeździe, który w atmosferze triumfu wraca na narciarskie stoki. Ale przecież wyjazd do ulubionej Norwegii miał być w lipcu, nie w lutym czy marcu. Tym detalem, który przeważył o wyborze Telemarku była – obok wspaniałej przyrody i bliskiego położenia – historia zmagań o ciężką wodę, która o mało co nie doprowadziła III Rzeszy do zwycięstwa w ostatniej wojnie. W każdym razie ów detal był ważny dla męskiej części ekipy.

Plan zakładał tygodniowy pobyt w na południu Norwegii z dodatkowymi czterema dniami na nieśpieszny dojazd i powrót do Polski. Idealne dla nas miejsce powinno być gdzieś wśród gór Telemarku, w okolicach Rjukan, by nie tracić wiele czasu (i paliwa) na przejazdy. Ponieważ najlepszą opcją zakwaterowania w Norwegii jest wynajęcie domu letniskowego, znalezienie bazy wypadowej sprowadziło się do przeszukania internetowego serwisu Novasol, posiadającego naszym zdaniem najlepiej dopracowaną, skierowaną dla polskiego turysty ofertę domków w Norwegii.

Propozycji było kilka, ale zdecydowaliśmy się na domek z oznaczeniem N35308. Sygnaturkę domku na interaktywnej mapie w serwisie Novasol znaleźliśmy niedaleko jeziora Møsvatn, a najbliższą miejscowością było dobrze znane Norwegom centrum zimowego wypoczynku – Rauland. Do Rjukan mieliśmy stąd jakieś 35 kilometrów, jadąc drogą nr 37.

Zdecydowały: położenie, rozsądna cena i trójgwiazdkowy standard, który oznacza, że na miejscu zastaniemy wygodny dom z pełnym wyposażeniem.

Rauland wita

Nasze przewidywania sprawdziły się, choć mieliśmy trochę przygód ze znalezieniem naszego krytego trawą drewniaka wśród innych, podobnych do siebie domów. Okazało się, że N35308 znajduje się na rozległym obszarze rekreacyjnym, z rozrzuconymi domami letniskowymi. Aby wjechać na jego teren należało otworzyć szlaban, wybierając otrzymany jeszcze w Polsce numer telefonu. Tym, co od razu doceniliśmy był wspaniały widok na dolinę i okoliczne góry – szczególną frajdę sprawiało nam jego kontemplowanie z tarasu, z poranną kawą w ręku.

Ale najważniejsze było to, że N35308 nie zawiódł oczekiwań: 90 metrów kwadratowych, darń na dachu i niemal wtopienie w okoliczną zieleń, obszerna, tysiącmetrowa działka. W środku trzy sypialnie, salon z kominkiem, łącząca się z nim kuchnio-jadalnia z kompletnym wyposażeniem, węzeł sanitarny plus sauna, do tego wszelkie domowe urządzenia.

Odkryliśmy także piwniczkę, do której właz znajdował się przy kuchennym stole – sprytnie pomyślane! Całość prezentowała się tak, jakby przed chwilą dom opuścili jego norwescy gospodarze. A klucz był… przy drzwiach.

 

Na dachu południowej Norwegii

Pierwszy dzień to leniwa aklimatyzacja w rześkim, górskim powietrzu. Ale nazajutrz ruszyliśmy na podbój Telemarku. Pierwszym celem był jego najwyższy szczyt – Gaustatoppen (1883 m n.p.m.), z którego przy idealnej pogodzie widać ponoć 1/6 obszaru Norwegii. Wybraliśmy górski szlak, ale można tu wjechać unikalną kolejką, poruszającą się wewnątrz góry – Gaustabanen.

Oczywiście nie mogło zabraknąć odwiedzin Vemork – słynnej elektrowni wodnej tuż przy Rjukan, gdzie rozegrały się dramatyczne wydarzenia związane z aliancką próbą zastopowania produkowanej przez Niemców ciężkiej wody, niezbędnej do budowy bomby atomowej. Akcja sabotażowa w Vemork z udziałem norweskich komandosów ma dla Norwegów wielkie znaczenie historyczne. W sezonie letnim z Rjukan codziennie wyruszają turystyczne grupy, przemierzając szlak, jaki pokonali członkowie norweskiego zespołu dywersyjnego, którego celem było zniszczenie urządzeń produkujących D2O.

Kolejne dni przyniosły wypad na zjawiskowy płaskowyż Hardangervidda, największy w Europie, a przy okazji jeden z najbardziej dzikich na naszym kontynencie, i zwiedzanie malowniczego, zatłoczonego o tej porze roku wybrzeża. I choć odwiedziliśmy wiele atrakcji, bodaj najprzyjemniejsze chwile nadchodziły wieczorem, gdy po pełnym wrażeń dniu oddawaliśmy się biesiadowaniu na tarasie. Jeszcze długo po północy było na tyle jasno, że czytanie książki nie stanowiło problemu.

Tanio jak… w Norwegii

Norwegia kojarzy się z drożyzną i w większości przypadków jest to skojarzenie uzasadnione. Ale jednym z wyjątków jest koszt zakwaterowania w domach wakacyjnych. Wynajem naszego sześcioosobowego N35308 w lipcu, czyli w szczycie sezonu, to koszt około 3300 PLN. Ale jeśli przyjechalibyśmy tu w końcu sierpnia, cena spadłaby do około 2300 PLN.

Natomiast we wrześniu N35308 kosztuje zaledwie 1870 PLN, czyli 44 PLN za noc dla jednej osoby. Z takim komfortem pobytu, niezależnością i swobodą nie może się równać żaden przeciętny hotel czy pensjonat, nie wspominając już o cenie. Także w Polsce. Warto zatem nie ulegać stereotypom – to po prostu się opłaca.  

Novasol posiada w Norwegii ok. 2 000 domów wakacyjnych. W samym Telemarku jest ich 100, a w norweskich górach – łącznie – ponad 400. Są to w pełni wyposażone domy zbudowane w typowym norweskim stylu życia. Spodziewać się zatem możemy wysokiego komfortu, prostoty i... dużo drewna.

O tym jak zarezerwować sobie dom wakacyjny w Norwegii piszemy w tekście Domy wakacyjne.

 

Autor: Dorota Dworaczyk, 2014 r.
Tekst ukazał się w magazynie skandynawskim „Zew Północy”.
Magazyn kupicie m.in. w Empikach - gorąco zachęcamy do lektury!

  • Last modified
    Artykuł aktualizowany: środa, 28 marzec 2018