Zdarza ci się gwizdać? Pilnuj się w Bergen, bo według obowiązującego tam prawa, można za to zostać ukaranym. Skąd taki absurdalny zapis? Pochodzi on jeszcze z ok. 1700 roku, kiedy grupa pietystów przebywających w Bergen doszła do wniosku, że irytuje ich gwizdanie (słynący z zakazów pietyzm przybył do Norwegii jeszcze za czasów hanzy).
Nie trzeba więc było długo czekać na wprowadzenie odpowiedniego przepisu, zakazującego gwizdania na ulicach. A do dzisiaj nic się w tej kwestii nie zmieniło i policjant może teoretycznie ukarać delikwenta, który pokusi się o zagwizdanie w jego obecności. Co prawda, żaden funkcjonariusz nie skorzystał z tej możliwości od ponad 200 lat, ale kto wie…
Przenieśmy się teraz nieco na północ, bo do Trondheim. Miasto słynące z okazałych zabytków i malowniczych krajobrazów postanowiło nie być gorsze i również się czymś wyróżnić. To właśnie tutaj znajduje się jedyny na świecie wyciąg dla rowerów. Wbrew pozorom, urządzenie nie było efektem czyjegoś widzimisię, ale okazało się bardzo przydatne w praktyce, bowiem w Trondheim jest jeden z najwyższych w całej Norwegii odsetek rowerzystów. A jako że górzyste tereny to nieodłączny element tamtejszego krajobrazu, ktoś wpadł na pomysł, że mieszkańcy mieliby pożytek z urządzenia pomagającego podjechać pod stromą górkę. Korzystanie z windy polega na oparciu prawej stopy na przesuwającej się po szynie podpórce. Cała trasa ma długość 130 m i pokonuje się ją z prędkością 2 m/s. Ten niestandardowy wynalazek cieszy się dużą popularnością - od momentu uruchomienia przewiózł ponad 200 tys. rowerzystów.
Z kolei jeszcze bardziej wysunięte na północ Tromsø to chyba najmniej przyjazne wegetarianom miasto w Norwegii. Z powodu położenia za kołem podbiegunowym, nie da się tu uprawiać warzyw, popularnością cieszą się zaś oczywiście ryby, w tym popularny zimą dorsz atlantycki serwowany wraz z podrobami (mølje). Prawdziwy rarytas. Przez cały rok je się tutaj także lokalne przysmaki – dania z renifera i wieloryba. Dla jasności Norwegowie polują na wieloryby karłowate, których populacja wynosi ok 150.000 i choć mała, nie jest zagrożona wyginięciem. W tym wypadku trzeba się przygotować na niemały wydatek, bo taki obiad będzie nas kosztował minimum 300 koron (150 PLN). Ciekawostką jest to, że jeszcze w latach pięćdziesiątych wieloryb był jedzeniem dla ubogich. Na dalekiej północy o szpinaku dzieci mogły wówczas tylko marzyć...
Jednym z najurokliwszych miast Norwegii, położonym na wybrzeżu, jest Stavanger. Jak przystało na centrum portowe, funkcjonowało tu niegdyś kilkadziesiąt zakładów produkujących konserwy i przetwarzających ryby. Pozostałością po rybnej przeszłości Stavanger jest Muzeum Konserw, gdzie już od progu wita nas zamknięta w puszkę po szprotkach tablica ogłoszeń. Placówka mieści się w dawnej fabryce, dlatego też możemy prześledzić na miejscu cały proces produkcji konserw rybnych. Na początku XX wieku w Stavanger działało około 70 takich fabryk, a każda z nich miała swoje charakterystyczne etykietki przedstawiające sceny morskie, zwierzęta bądź sławne postacie. Etykiety z puszek stawały się coraz bardziej popularne, zaczęto je kolekcjonować, sprzedawać i zamieniać się. Na pierwszym piętrze budynku muzeum znajduje się wystawa poświęcona tak zwanemu szaleństwu iddis, czyli kolorowym nalepkom z konserw.
W miejskich parkach jak Norwegia długa i szeroka można się natknąć na specjalne kosze, przeznaczone na pozostałości po jednorazowym grillu lub rozżarzony węgiel. Słoneczna pogoda nie rozpieszcza Norwegów, dlatego chętnie korzystają z każdego ciepłego dnia i spotykają się ze znajomymi w parkach, nierzadko właśnie przy grillu i kiełbaskach. Dostępny we wszystkich sklepach engangsgrill to aluminiowa tacka z wkładem węglowym pozwalającym urządzić piknik dla całej rodziny. Popularność jednorazowych grilli jest tak wielka, że w 2009 roku Fenriz, ikona norweskiego blackmetalu nagrał nawet płytę zatytułowaną Engangsgrill. Może zainspirował go grillowy żar i dym podczas weekendowego biesiadowania?
Na koniec przenieśmy się do stolicy Norwegii, Oslo. To miasto pełne ciekawych rozwiązań i smaczków, które zadziwiają na każdym kroku. Nie w każdym jednak przypadku będą one przyjazne turystom. Ktoś, kto nie przygotował się dobrze do wyjazdu, na pewno będzie niemiło zaskoczony faktem, że przed Oslo będą czekać na niego bramki, na których będzie musiał uiścić opłatę (system Autopass). Podobne rozwiązanie funkcjonuje też w pozostałych, większych miastach norweskich: Bergen, Trondheim, Stavanger i Kristiansand. Jaki tego cel? Państwo chce w ten sposób zachęcić do korzystania z bogatej oferty komunikacji miejskiej. Nie jest tajemnicą, że Norwegowie krzywo patrzą na osobę, która używa auta częściej, niż to konieczne. A skoro już mowa o transporcie, codziennością w Oslo są samochody z napędem elektrycznym, a na wielu parkingach można znaleźć odpowiednie ładowarki.
Nie sposób opisać wszystkich ciekawostek, jakie czekają na turystów w norweskich miastach. Kąciki z darmową kawą dla gości w wiejskich sklepach spożywczych, nieznany w innych częściach świata snus w dziale z papierosami czy lampki palące się przed wejściem do domów i restauracji. Nic nie dostarczy nam większej satysfakcji, jak odkrywanie tych niespodzianek na własną rękę podczas wyjazdu.